Znam osobiście kilku niezwykle zagorzałych fanów tego zespołu i wiem, że daliby sobie ogolić na sucho pewną część ciała tylko po to, by panów z Hollywood Undead zobaczyć na żywo. Ich szczęście, że będą mięli okazję tego dokonać i to już na początku przyszłego roku. Jak się okazuje, skład wystąpi na dwóch koncertach w Polsce. Wśród szczęśliwych miast jest także Wrocław.

Pięć?!

Powód ku temu, że skład zawita do Polski jest prosty, bowiem skład wypuścił nowy krążek pod tytułem „Five” i jako taki będzie on promowany podczas przyszłorocznej trasy. Nazwa nowej płyty na symboliczne znaczenie. Po pierwsze, jak pewnie nie trudno się domyślić, jest to piąta pełna płyta zespołu, a po drugie w skład Hollywood Undead wchodzi pięciu członków, co dodatkowo daje pewną dozę tajemniczości. Johnny 3 Tears podczas jednego z wywiadów wyjaśnił, iż piątka jako taka dodaje maksimum głębi ich twórczości i jako taka oddaje ducha zespołu. Jakby tego było mało, ich pierwszy szerzej znany kawałek, też nosił tytuł No.5, ich fanklub też ma takową nazwę – czy może być zatem lepsza cyfra na oddanie charakteru zespołu? Jak się okazuje – nie koniecznie.

Jeden za drugim

Koncerty w Polsce będą miały miejsce odpowiednio: 7 lutego 2018 w warszawskim klubie Stodoła oraz 18 lutego 2018 we wrocławskim Centrum Koncertowym A2. Za uczestnictwo w koncercie dane będzie nam zapłacić 129-149 złotych. Wejściówki dostępne będą od piątku 18 sierpnia, od godziny 10:00 m. in. na LiveNation.pl.

Żywiołowe reakcje

Najnowszej płyty nie było mi dane jeszcze przesłuchać. Przyznać muszę, że jeszcze przed 7 laty zasłuchiwałem się nieco w ich twórczości i to jeszcze przed zmianą Deuce’a na Danny’ego. Jako człowiek zaznajomiony i lubujący się w połączeniach muzyki rockowej z rapem nie mogłem przejść wokół nich obojętnie, szczególnie mając na uwadze, że ex wokalista kapeli Lorene Drive, którą to katowałem się w liceum dołączył do składu. Raz dane mi było uczestniczyć w ich koncercie, jeszcze przed paroma laty u naszych zachodnich sąsiadów i przyznać muszę, że robią niezłe show. Mają kilka wyreżyserowanych momentów, a których publika szaleje, szczególnie jak wezmą jakiegoś śmiałka z publiki by wraz z nimi zaśpiewał jeden kawałek. Dla fanów nie lada gratka, a dla mnie okazja na dobry gig który chyba wypadałoby powtórzyć.