Czasami bywa tak, że zespół cenimy nie tylko za muzykę jaką tworzą, ale za charyzmę i sposób bycia konkretnego jego członka. Tak właśnie miałem w przypadku Adama Gontiera, grającego niegdyś dla Three Days Grace.
Adam Wade Gontier urodził się w 1978 w Norwood. W 1992 założył wraz z Neilem Sandersonem oraz Bradem Walstem band o nazwie Groundswell. Pięć lat później zmienili nazwę składu na Three Days Grace.
Po ponad dwudziestu latach działalności i wydaniu z bandem pięciu krążków, Gontier postanowił odejść. Zespół pisał, iż powodem były problemy zdrowotne – czy należy temu wierzyć? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, na profilu wokalisty ukazała się wzmianka o tym wydarzeniu:
[…] Po dwudziestu latach bycia częścią tego zespołu, życie zainspirowało mnie do zmian, do pójścia do przodu i rozwijania się według własnego planu. […] Życie się nieustannie zmienia. Pójdę za głosem serca i będę robić to co kocham. Nie wiem co mnie czeka za zakrętem…”
Chłopaki z Three Days Grace zwrócili się do Matta Walsta z My Darkest Days i to właśnie on zastąpił Gontiera na wokalu. Można się kłócić, który jest lepszym wokalistą, bo pewnie każdy wyrobił sobie już stosowne zdanie. Według mnie jednak 3DG już nigdy nie będzie takie, jak wcześniej. To troszkę jak podczas układania puzzli. Niby masz już praktycznie całą układankę złożoną, ale brakuje Ci tego jednego, najważniejszego elementu ze środka i obrazek nie jest taki, jak być powinien – tak, to trafne porównanie…
Wiadomość o odejściu Gontiera troszkę mną poruszyła i nie chodzi tu bynajmniej tylko o to, że akurat planowałem wypad na ich koncert, chodzi tu raczej o swoiste przyzwyczajenie to konkretnej persony. Wiecie o co chodzi – po prostu nie wyobrażacie sobie nikogo kto będzie w stanie daną osobę zastąpić. Podobnie miałem jakiś czas później z nowym wokalem w Asking Alexandria. Koleś na gigu, w którym brałem udział dawał radę, ale nie był tak charakterystyczny jak Worsnop.
Dla wszystkich fanów muzyka mam dobrą wiadomość. Od jakiegoś już czasu występuje bowiem z nowym składem pod nazwą Saint Asonia i przyznać trzeba, że skład to nie byle jaki. Gontiera uzupełniają:
Mike Mushok, który występował swego czasu wraz ze Staind,
Corey Lowery, niegdyś Eye Empire,
Rich Beddoe z Finger Eleven.
31 lipca tego roku chłopaki z tej mieszanki wybuchowej wypuścili swój pierwszy album pod szyldem RCA Records i już w dniu premiery sprzedał się w nakładzie 13 tysięcy egzemplarzy. Krążek dostał się też na 29-te miejsce listy Billboard 200 w Stanach Zjednoczonych. Niektórzy próbują się doszukać, iż zagrywka z odejściem z 3DG była celowa – dla mnie to nie istotne, ważne jest, że Gontiera będę mógł słuchać w nowej odsłonie i dodatkowo cieszy mnie fakt, że stylistycznie nie odbiegli daleko, od tego, co grali wcześniej.
Saint Asonii życzę sukcesów na nowej drodze. Kto wie, może kiedyś zagrają w Polsce, z czego nie ukrywam, byłbym wielce rad 🙂