Dwa razy miałem przyjemność słyszeć go na żywo i mimo tego, iż fanem tego typu muzyki nie jestem, to przyznać muszę, że bawiłem się nieźle. W szczególności za pierwszym razem, jeszcze jako Star Guard Muffin, kiedy to dopiero rozpoczynała się „mania na Bednarka”. Widać wtedy było, że chłopak bawi się tym co robi, jest naturalny, nie udaje i co ważniejsze daje mu to radość. Przyznaje, że udzieliło mi się to do tego stopnia, że i mi sprawiało to dużo radości.
Zaczęło się od Mam Talent
Nie w sposób pisać o Bednarku i nie wspomnieć o tym, że występował on w popularnym programie telewizyjnym – Mam Talent. Chłopak zrobił tam nie lada show i każdy kolejny jego występ obradzał coraz to większą rzeszą jego fanów. Zasłynął z tego, że każdy kawałek prezentował w zgodzie z wykonywaną i lubianą przez niego muzyką reggae. Kawałek I – Kurta Nielsena czy Tears in Heaven – Claptona przerobione na reggae to był strzał w dziesiątkę i sprawił, że Bednarek dostał się do finału. Programu ostatecznie nie wygrał, ale to nie przeszkodziło mu przełożyć swojego fanbase’u na późniejszą popularność, sprzedaż płyt, koncerty i całą tą muzyczną otoczkę.
Solo też dobrze
Bednarek był członkiem Star Guard Muffin do 2012 roku. Przez cztery lata działalności, zespół wypuścił dwie EP-ki oraz pełniaka z 2012 roku, pt. Szanuj, który osiągnął status podwójnej platynowej płyty. Od 2012 roku Bednarek występuje pod własnym nazwiskiem. `Do dnia dzisiejszego artysta wydał dwie płyty, odpowiednio z 2012 (diamentowa płyta za „Jestem…”) i 2015 roku (złota płyta za „Oddycham”). Co pokaże podczas najbliższego koncertu, sam jestem ciekaw. Powiem więcej, chyba się pokuszę, by zobaczyć, czy w tak znanym już artyście odnajdę to, co kiedyś tak bardzo mi zainspirowało.