Dziś miało być o Hammerfall, który już niebawem zawita pod wrocławskie strzechy, ale jako iż okoliczność jest znacząca, to w tym miejscu kilka słów na temat samego koncertu zespołu Coma oraz specjalnej trasy zorganizowanej na 20-lecie zespołu. Koncert co prawda jest już wyprzedany, ale jak ktoś co bardziej sprytny, to jeszcze po forach może uszczknąć jakiś bilet. 20 października upłynie w Starym Klasztorze pod nutą dwudekadowego już składu.
W październiku rozpocznie się trasa koncertowa z okazji 20 – lecia działalności zespołu COMA. Nazwa trasy nosi tytuł Blisko i nie jest on przypadkowy. Jest ona o tyle wyjątkowa ze szczególnego powodu. Skład wybrał bowiem takie sale koncertowe, które nie są olbrzymie, by być bliżej swojej wiernej publiki. Po co? Ano po to, by podziękować im za ostatnie 20 lat wspólnego koncertowania. We Wrocławiu z Piotrem Roguckim i ekipą z Comy spotkamy się zatem 20 października w Sali Gotyckiej w Starym Klasztorze.
Niczego nie będzie żal
Coma powstała w 1998 roku, w Łodzi i stosunkowo szybko wskoczyła w Polsce na wyżyny popularności, szczególnie wśród ludzi lubujących się w co mocniejszych brzmieniach. Skład uformował się nicjatywy gitarzysty Dominika Witczaka i perkusisty Tomasza Stasiaka, obaj występujący wcześniej w grupie Ozoz. Wkrótce do zespołu dołączył basista Rafał Matuszak, a następnie gitarzysta Wojciech Grenda i wokalista Piotr Rogucki. Pod koniec 2003 roku udało się grupie podpisać kontrakt z BMG Poland, co umożliwiło rozpoczęcie nagrań do debiutanckiej płyty – Pierwsze Wyjście z Mroku. Był to punkt zwrotny w karierze składu. Rozpoczęło się koncertowanie po całym kraju, sam skład (ew. wytwórnia :P) sprzedał dość spory nagład płyt. 15 marca 2005 roku Coma zdobyła statuetkę Fryderyka w kategorii Album Roku – Rock.
Do dnia dzisiejszego Coma wypuściła 6 pełniaków, z czego jedna (Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków) okryła się złotem, a dwa platyną (Hipertrofia oraz bez tytułu).
Osobiście na ich koncertach bywałem kilkukrotnie, w tym raz na koncercie w towarzystwie orkiestry symfonicznej i przyznam, że w przypadku polskich składów, do tego mam jakiś szczególny sentyment. Fakt, nie grają już takiej muzyki, jak kiedyś, ale co zrobić, skład musi siłą rzeczy ewoluować.
Ode mnie – rekomendacja 😉